Cz..cześć, cześć!
Przychodzimy do Was w zimowym nastroju.
Z programów informacyjnych i serwisów internetowych zasypują nas od rana, jak śnieg, komunikaty: Zima zaskoczyła Polaków! Atak zimy. Czy to epizod? Uwaga na drogach.
Chodzą głosy, że to wczorajsza wygrana naszych piłkarzy spowodowała tę anomalię. A jak jest naprawdę? Naszym zdaniem, jesteśmy świadkami ogólnomedialnego wyolbrzymiania biednego październikowego dnia. Kiedy za miesiąc słupki rtęci spadną do może -10 stopni, każdy będzie chuchał w dłonie i wspominał z utęsknieniem ten poniedziałek.
Przychodzimy do Was w zimowym nastroju.
Z programów informacyjnych i serwisów internetowych zasypują nas od rana, jak śnieg, komunikaty: Zima zaskoczyła Polaków! Atak zimy. Czy to epizod? Uwaga na drogach.
Chodzą głosy, że to wczorajsza wygrana naszych piłkarzy spowodowała tę anomalię. A jak jest naprawdę? Naszym zdaniem, jesteśmy świadkami ogólnomedialnego wyolbrzymiania biednego październikowego dnia. Kiedy za miesiąc słupki rtęci spadną do może -10 stopni, każdy będzie chuchał w dłonie i wspominał z utęsknieniem ten poniedziałek.
Mimo wszystko,
dzisiaj pogoda chyba każdemu spłatała figla i nie za bardzo polubiła się i z kierowcami, i z włosami.
Zwłaszcza, gdy dzień wcześniej zafundowało się tym ostatnim: siemię lniane.
dzisiaj pogoda chyba każdemu spłatała figla i nie za bardzo polubiła się i z kierowcami, i z włosami.
Zwłaszcza, gdy dzień wcześniej zafundowało się tym ostatnim: siemię lniane.
Niedziela dla włosów była tym razem wspólna. Siedziałyśmy w mieszkaniu i w końcu wpadłyśmy na pomysł, żeby każda z nas nałożyła na włosy to samo. Z jednym wyjątkiem. U Shirley próbowałyśmy wydobyć skręt: wgniatając i później odgniatając żel lniany. U mnie skończyło się na płukance z rozcieńczonego "glutka", żeby uzyskać efekt tafli to za dużo powiedziane, ale wygładzonych włosów już prędzej.
Zanim ugotowałyśmy ten hmm.. kisiel, postanowiłyśmy trochę odżywić włosy.
Najpierw spryskałyśmy włosy mgiełką z wody i gliceryny. Na tak zwilżone pasma nałożyłyśmy olej arganowy Loton (nie jest to czysty argan, ale mieszanka olejów), a że zostało go dosłownie na dwa użycia, przy okazji zdenkowałyśmy. Połączyłyśmy go w dłoniach z kilkoma kroplami nafty kosmetycznej.
Po chwili wmasowałyśmy emolientową odżywkę Oil Repair i zostawiłyśmy na ok. 40 min. U Shirley po 30 dołożyłyśmy jeszcze końcówkę maski z jogurtem i żółtkiem, która została w lodówce, po ostatnim eksperymencie. Moim włosom dość na razie protein, za to włosom Shirley przeciwnie. Myślałyśmy, że proteiny także dołożą swoje pięć groszy do skrętu, ale o tym pod koniec opowie Shirley.
Po umyciu szamponem Yves Rocher Volume nałożyłyśmy siemię i dałyśmy naszym włosom naturalnie wyschnąć.
Zdjęcia zrobiłyśmy już z lampą, bo bez wychodziły bardziej rozmazane. Niestety dzień staje się coraz krótszy, przez co naturalnego światła do cykania fotek jest też jak na lekarstwo.
W przyszłości postaramy się je złapać. W tym wypadku włosy po lnie schły wyjątkowo długo i to też przyczyniło się do tego, że zanim się obejrzałyśmy, za oknami było już ciemno.
Włosy wyschły, zostały odciśnięte z lnianego żelu i ... i nic. Mimo obiecujących początków nie udało się wydobyć z nich skrętu.
Obie z Anią byłyśmy zaskoczone. Owszem, jakieś tam loczki były, ale to u mnie normalne. Same się później rozprostowują. Czy to możliwe, że zmiana porowatości włosów pozbawiła je też skłonności do skrętu? Na początku świadomej pielęgnacji, kiedy były jeszcze mocno wysuszone i zniszczone kręciły się jak szalone, a teraz nic. Ostatnio trafił się nawet dzień kiedy były zupełnie proste! W najlepszym wypadku mogę liczyć na delikatne fale. Nie ma co narzekać, bo z efektów po wszystkich zabiegach Ani jestem naprawdę zadowolona. Włosy wygładzone, błyszczące i śliskie. Oczywiście pisząc ten post, w poniedziałkowy wieczór, włosy są już zupełnie proste. Niemniej, takiej NDW mówię stanowcze tak! :)
Żeby nie przedłużać, czas na zdjęcia końcowe.
Po tym jak Shirley nałożyła i wprasowała mi dokładnie we włosy od ucha w doł odżywkę, zaplotła warkocz. (Swoją drogą bardzo przyjemne uczucie kiedy druga włosomaniaczka zajmuje się twoimi włosami jak własnymi, sto procent zaufania, w przeciwieństwie do fryzjera.)
W takim uczesaniu, pod reklamówką i czapką, włosy czekały na umycie. Specjalnie głową w dół, żeby uniknąć niedokładnego spłukania mieszanki. Niestety ostatnio już któryś raz z kolei mi się to przytrafia i to w jednym miejscu. Na wysokości końca odrostu, u samej nasady włosów, tworzy się coś na kształt gniazda. Przy uczesaniu wierzchniej warstwy włosów, nie widać obciążonych pasm, jednak ja je widzę i czuje.. w głowie. ;)
Pod koniec naturalnego wysychania nie mogłam już czekać i chwyciłam za suszarkę, czego prawie nie robię. Shirley pomogła mi dosuszyć włosy chłodnym nawiewem, po czym zrobiła zdjęcia i zaplotła pięknego francuza. Rozpuściłam go dopiero rano. Włosy były sypkie, ale jednocześnie trochę spuszone na końcach. W drodze na uczelnię mocno się naelektryzowały od czapki i przednie pasma spuszyły. Po całym dniu i powrocie z zajęć były bardzo postrączkowane. Zdecydowanie muszę postawić teraz na emolienty :) Ale takiej niedzieli mówię 3xTAK. Znam efekt po "glutku" i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Pod warunkiem, że dzień później nie ma mrozu i śniegu :D
Ania(&)Shirley
W przyszłości postaramy się je złapać. W tym wypadku włosy po lnie schły wyjątkowo długo i to też przyczyniło się do tego, że zanim się obejrzałyśmy, za oknami było już ciemno.
Pierwsze - włosy Shirley.
Włosy wyschły, zostały odciśnięte z lnianego żelu i ... i nic. Mimo obiecujących początków nie udało się wydobyć z nich skrętu.
Obie z Anią byłyśmy zaskoczone. Owszem, jakieś tam loczki były, ale to u mnie normalne. Same się później rozprostowują. Czy to możliwe, że zmiana porowatości włosów pozbawiła je też skłonności do skrętu? Na początku świadomej pielęgnacji, kiedy były jeszcze mocno wysuszone i zniszczone kręciły się jak szalone, a teraz nic. Ostatnio trafił się nawet dzień kiedy były zupełnie proste! W najlepszym wypadku mogę liczyć na delikatne fale. Nie ma co narzekać, bo z efektów po wszystkich zabiegach Ani jestem naprawdę zadowolona. Włosy wygładzone, błyszczące i śliskie. Oczywiście pisząc ten post, w poniedziałkowy wieczór, włosy są już zupełnie proste. Niemniej, takiej NDW mówię stanowcze tak! :)
Żeby nie przedłużać, czas na zdjęcia końcowe.
tutaj po rozczesaniu i po zabawach Ani z układaniem w loczki ;) |
po prawej po rozczesaniu |
Drugie - włosy Ani
Po tym jak Shirley nałożyła i wprasowała mi dokładnie we włosy od ucha w doł odżywkę, zaplotła warkocz. (Swoją drogą bardzo przyjemne uczucie kiedy druga włosomaniaczka zajmuje się twoimi włosami jak własnymi, sto procent zaufania, w przeciwieństwie do fryzjera.)
W takim uczesaniu, pod reklamówką i czapką, włosy czekały na umycie. Specjalnie głową w dół, żeby uniknąć niedokładnego spłukania mieszanki. Niestety ostatnio już któryś raz z kolei mi się to przytrafia i to w jednym miejscu. Na wysokości końca odrostu, u samej nasady włosów, tworzy się coś na kształt gniazda. Przy uczesaniu wierzchniej warstwy włosów, nie widać obciążonych pasm, jednak ja je widzę i czuje.. w głowie. ;)
Pod koniec naturalnego wysychania nie mogłam już czekać i chwyciłam za suszarkę, czego prawie nie robię. Shirley pomogła mi dosuszyć włosy chłodnym nawiewem, po czym zrobiła zdjęcia i zaplotła pięknego francuza. Rozpuściłam go dopiero rano. Włosy były sypkie, ale jednocześnie trochę spuszone na końcach. W drodze na uczelnię mocno się naelektryzowały od czapki i przednie pasma spuszyły. Po całym dniu i powrocie z zajęć były bardzo postrączkowane. Zdecydowanie muszę postawić teraz na emolienty :) Ale takiej niedzieli mówię 3xTAK. Znam efekt po "glutku" i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Pod warunkiem, że dzień później nie ma mrozu i śniegu :D
uroczy warkocz upleciony przez Shirley |
Naszą NDW zaliczamy do udanych.
Na pewno jeszcze kiedyś powtórzymy taki wspólny sposób spędzenia niedzieli. Ale nie dajcie się zmylić, że tylko włosami człowiek (my) żyje(my). Oprócz krzątania się przy włosach, stałyśmy też przy garach, a co z tego wyszło, dokładniej opiszemy pewnie w kolejnym poście. :)
A jak Wam udała się niedzielna pielęgnacja? Macie swoje pewniaki, po których wiecie, że efekt wyjdzie taki jak zaplanowaliście? Jesteśmy bardzo ciekawe Waszych sposobów na zdrowsze i piękniejsze włosy :)
Trzymajcie się cieplutko!
Weszłam, zobaczyłam i jestem fanką :D obu główek pełnych włosów ^^ u mnie siemie lniane pojawiło się tylko raz gdy jeszcze włosy były mocno zniszczone rozjaśnianiem, nawet nie pamiętam jaki efekt wtedy uzyskałam, chyba pora sobie przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło :D
UsuńOby siemię też dobrze Ci się sprawdziło ;)
Dziękujemy za miłe słowa :) I staramy się, żeby tych włosów było jeszcze więcej :D
UsuńU mnie siemieniowych eksperymentów było sporo, z początku nie wiedziałam co z czym się je, a potem pokochałam glutka :) tylko czasem nie chce mi się go gotować :D
Zdecydowanie udana NDW :) ja też lubię siemię ale jestem leniem i nie często chce mi się je przygotowywać :)
OdpowiedzUsuńAkurat to był mój pierwszy raz z siemieniem lnianym;) też muszę przezwyciężyć lenistwo i częściej je gotować, efekt jest tego warty:)
UsuńNo muszę przyznać, dziewczyny, że macie świetne efekty! Rewelacja. Aż mi się tęskno za siemieniem zrobiło...;) może do następnej niedzieli go dołączę... W tygodniu kompletnie nie mam na to czasu...
OdpowiedzUsuńDziękujemy:)
UsuńWiadomo, na tygodniu nie ma wystarczająco czasu ( czasami też sił) żeby odpowiednio dopieścić włosy:)
Wow Wasze wloski wygladaja cudownie :-) loki cudne a blondyna przepieknie lsni :-)
OdpowiedzUsuńA dziękujemy bardzo :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię płukanki z lnu a ostatnio przyrządzam je na naparze z skrzypu :)
OdpowiedzUsuńO, fajny pomysł :) muszę kiedyś wypróbować :)
UsuńŻel z siemienia potrafi zdziałać cuda, sama nie raz się o tym przekonałam
OdpowiedzUsuńTaak, zdecydowanie sie zgadzam :)
Usuńu mnie siemię lnianie niestety średnio się sprawdza...
OdpowiedzUsuńO, a co robi, albo nie robi z Twoimi włosami? :)
UsuńMoje włosy lubią lnianego glutka i płukankę, nakładam też siemię na skórę głowy gdy czuję,że jest przesuszona. Fajnie tu u Was, obie macie błyszczące, super włoski:) Chciałam dołączyć do obserwowanych blogów ale nie mogę trafić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Rzeczywiście glutek dobrze się sprawdza na skórę głowy, koi :) Ja mam jeszcze patent na ziarenka, które zostają po glutku - rozdrabniam je blenderem i nakładam na twarz jako maseczkę, uwielbiam ten efekt po ;) Zaraz postaram się coś pokombinować z obserwowaniem, bo faktycznie nie mamy zadnego odsyłacza ;)
UsuńPowinien pojawić się już jakiś "klik" do obserwowania, także serdecznie zapraszamy :)
Usuń