Wszystkim, którzy jeszcze nie uciekli zniechęceni panującą od jakiegoś czasu pustką na blogu.
Co masz zrobić jutro, zrób dziś... znacie to powiedzenie, prawda? Powinno stać się moją dewizą życiową, na razie jest jednak wręcz odwrotnie. Z uporem maniaka odkładam wszystko na później, od spraw najdrobniejszych jak kupienie zielonej herbaty, która właśnie mi się skończyła po te dużo poważniejsze, jak pisanie pracy licencjackiej. Niestety wzorem filmowej Scarlett z ,,Przeminęło z wiatrem'' mówię sobie ,,pomyślę o tym jutro". A to jutro okazuje się ciągnąć dniami, tygodniami, miesiącami... Właśnie tak było z pisaniem postów na bloga. Pomysłów i tematów miałam co niemiara, ale miałam i wciąż mam także dużo wyrozumiałości dla swojego lenistwa. Na szczęście dostałyśmy z Anią motywacyjnego kopniaka od kilku osób, które pytały czy będziemy coś jeszcze pisać lub co gorsza spisały nas już na straty. Więc od dzisiaj( nie od jutra!) ruszamy. Bez narzekania, za to z dużą dawką optymizmu i inspiracji, kuchennych, włosowych i ... podróżniczych. Ale o tym za chwilę:)
Patrząc na powyższy kolaż zdjęć możecie się zastanowić o co w tym chodzi. Już wyjaśniam:) Wczoraj dotarło do mnie, że tak naprawdę większość z Was nie ma pojęcia jak wyglądam. Kiedy powstawał ten blog byłam wręcz przekonana, że nie pojawią się tu żadne moje zdjęcia, z wyjątkiem zdjęć włosów, robionych od tyłu. Bo przecież to miał byc tylko blog włosowy. Od tamtej pory blog się jednak rozrósł, podobnie tematyka postów jak i grono osób regularnie komentujących nasze wpisy. Zależy nam na tym, żeby #wkuchni zapanowała prawdziwie kuchenna, ciepła atmosfera, taka że nic tylko rozsiąść się wygodnie z kocykiem i kubkiem herbaty i czytać:) Dlatego nadszedł czas się pokazać:)
A co do reszty zdjęć, są zapowiedzią... Zapowiedzią nowego rodzaju wpisów. Raz na jakis czas będziemy Was z Anią zabierać w podróże. Nie tylko te kulinarne, które można przeżywać nie ruszając się z kuchni, ale też w dalsze.
Z pomysłem pisania relacji z podróży noszę się juz od dawna. Tak się składa, że sporo udało mi ostatnimi czasy zwiedzić. To jedno z moich nielicznych, wakacyjnych osiągnięć jakim mogę sie Wam pochwalić, a raczej nie tyle pochwalić, co Was zainspirować :)
Dajcie znać w komentarzach co myślicie o podróżniczej tematyce postów:)
Niebawem ukaże sie też post o włosach, które po podcięciu w ten weekend niesamowicie zniszczonych końcówek będę mogła na blogu pokazać. Poza tym podzielę się z Wami przepisem na tartę z porami i fetą, która okazuje się jak na razie moim absolutnym hitem tej jesieni:)
Trzymajcie się cieplutko,
Shirley