sobota, 10 października 2015

Nastały zimne czasy...

Nastały zimne czasy dla mnie, moich włosów i ogólnego nastroju. Temperatura na zewnątrz coraz niższa. Ostatnimi dniami zaraz po opuszczeniu swojego ciepłego lokum jestem witana przez mroźny wiatr. W takich chwilach marzę tylko o znalezieniu się w jakimś ciepłym miejscu, nawet jeśli ma to być tylko zatłoczony i wiecznie spóźniający się autobus miejski. Ale co tam zimno, co tam wiatr, na uczelnię chodzić trzeba i już.

I może wszystko byłoby w porządku, bo zajęcia są ciekawe, bo można się wspomóc kubkiem gorącej kawy, bo wieczorem można posiedzieć w miłym towarzystwie przy grzanym piwie albo po prostu, pod kocem z książką i herbatą, ale...ale włosy! Chyba moje włosy dopadła jakaś jesienna melancholia, a raczej depresja, na pewno jednak wypadanie. Może nie jest to jakaś przytłaczająca ilość, jednak na tyle duża, że popsuła mi nastrój. Jakby tego było mało, od jakiegoś tygodnia cierpię na Bad Hair Day. Największą winę ponosi chyba za to woda w akademiku. Poczekamy, zobaczymy, co jeszcze zrobi z moimi włosami.

Motywacji do dbania o włosy i ruszenia tyłka z pokoju brak. Sobotni wieczór skończymy chyba ze współlokatorkami w pokoju, przy książkach, każda uczy się teraz innego języka;) Takie jesteśmy dzisiaj rozrywkowe dziewczyny... Koniec smęcenia, już za dużo, a chciałam tylko napisać zaległą Niedzielę dla włosów. Odbyła się planowo, tydzień temu, tylko zabrakło czasu, żeby ją opisać wcześniej.


Co zrobiłam z włosami?
W sobotę wieczorem na suche włosy nałożyłam olej ryżowy. Jakaś resztka zaplątała się w kuchni, a na włosy jeszcze go nie używałam. Olej zostawiłam na całą noc. Rano tradycyjnie zemulgowałam bananowym Kallosem, a skalp umyłam mydełkiem miodowym. Potem zafundowałam włosom domową maseczkę kakaową:


  • łyżeczka kakao
  • bananowy Kallos, około 2 łyżek tak na oko
  • ok. pół łyżeczki oleju ryżowego 
Wszystko trzymałam na włosach pod czepkiem prawie godzinę. Spłukałam. Po nałożeniu odżywki bez spłukiwania i olejku Isana ma końcówki oraz wyschnięciu włosów mogłam już tylko podziwiać swoje spuszone włosy.













Nie wiem, czy winne kakao, czy olej ryżowy, a może to połączenie. W najbliższym czasie takich eksperymentów nie będzie.

Jutro za to, Ania będzie zajmować się moimi włosami. Może będzie lepiej.

Trzymajcie się ciepło tą jesienną porą,

Shirley


6 komentarzy:

  1. Myślę, że ryżowy, bo mi też włosy puszył ^^ ale niekoniecznie...

    Jesień ma w sobie namiastkę zimy. I niestety trzeba się z tym pogodzić... Dobrze jest wtedy pocieszyć się właśnie ciepłą herbatą:) a jeszcze lepiej ziołową ze skrzypem i pokrzywą. To i włosy powinny być zadowolone;) życzę uśmiechu i pogody:* włosom minie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardziej obstawiam właśnie olej, kakao na pewno szansę jeszcze kiedyś dostanie.

      Dziękuję:* uśmiech już się pojawił po tych miłych słowach:) jutro zaopatrzę się w herbatki ziołowe i może wcierka do tego...mam nadzieję że to okres przejściowy :)

      Usuń
  2. Ciekawe jak by u mnie się olej ryżowy sprawdził :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam gdzieś, że jeśli u kogoś nie sprawdził się kokosowy to właśnie ryżowy powinien być strzałem w dziesiątkę ;) u mnie efekt po obu podobny, ale można próbować jeśli nie straszny Ci ewentualny puch;)

      Usuń
  3. U mnie kakaowa maska spowodowała straszne wygładzenie i oklapnięcie, więc może to jednak olej spowodował u Ciebie spuszenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie muszę jeszcze spróbować samego kakao, akurat na wygładzeniu mi zależy:) widocznie miejsce oleju ryżowego jest tylko w kuchni;)

      Usuń

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...