niedziela, 6 listopada 2016

Moje pomysły na jesienno-zimowe śniadania

Cześć wszystkim! 


Wyobraźmy sobie sytuację, która z pewnością niejednego z nas przyprawia o zawrót głowy i wprowadza w nastrój delikatnej irytacji. 6 rano. Poniedziałek, choć jestem w stanie uwierzyć, że każdy inny dzień tygodnia też. Budzik pieje jak wściekły kogut, który nie może się wydostać z kurnika. Za oknem śnieg, pod oknem kaloryfer który nie grzeje, bo się zapowietrzył. Zakokoniamy się precyzyjniej w kołdrę, usprawiedliwiając się, że potrzebne nam jeszcze dziesięć minut. Po entym odłożonym wściekłym kogucie i my wstajemy o siódmej równie wpienieni co męski drób. Wytaczamy się spod kołdry i szczękamy zębami, bo jak dotąd łóżko stwarzało nam idealny mikroklimat, żeby zapaść w zimowy sen. Z przymrużonymi oczami i dygocącymi rękami wędrujemy po pokoju w poszukiwaniu szlafroka, który jak się okazuje, od poprzedniego wieczora wisi w łazience. Tam właśnie odkręcamy gorącą wodę. Z kranu leci strumień który stopniowo ogrzewa nasze dłonie i ciało. Mózg odmarza. A razem z nim, po siedmiu godzinach błogiego snu, wszystkie życiowe funkcje budzą się od nowa.
A jak i już ręce rozgrzane, i mózg działa, to znaczy, że zaraz i żołądek zacznie dokazywać.

Pora coś zjeść 


Pamiętacie jak pisałam na Instagramie, że wpadną tutaj śniadaniowe inspiracje? Zimowe pomysły na rozgrzewające śniadania. Dodam, że zdecydowanie nie każdemu mogą one posmakować, przykładem jest mój tata, dla którego „takie wynalazki” nie mają racji bytu. Nie wiem, czy pora roku ma tutaj jakieś znaczenie, ale zauważyłam, że jesienią i zimą chętniej sięgam bo słodsze śniadania w postaci budyniów – żeby nie powiedzieć papek. Wiosną i latem korzystam z dobrodziejstw warzyniaków i wtedy w śniadaniowy plan wplatam ogórki, rzodkiewki, sałaty i każde inne warzywka, które wpadną mi w ręce. 

Moje pomysły na zimowe śniadania postanowiłam podzielić na dwie kategorie – pierwszą czyli PAPKI/KASZKI/BUDYNIE – jak kto woli i drugą OMLETY i PLACKI 

Dziś zapraszam Was do puddingowego świata jaglanek, gryczanek i owsianek. Receptur na każde z nich jest tyle, ile ludzi na świecie. Ja jednak opracowałam swój sposób, który pasuje do przygotowania każdej (tak mi się wydaje) kaszy i zboża.




Sekret tkwi w mieleniu


Namiętnie zaczęłam mielić ziarna, pestki, wiórki kokosowe, płatki owsiane/żytnie/orkiszowe oraz kasze – jaglaną i gryczaną. Do tych operacji wystarczy młynek do kawy. Ja niestety w Krakowie jeszcze go nie mam (wisi na chciejliście), dlatego wszystko mielę w domu i przywożę, jak na studenta przystało - w słoikach, na Ruczaj.

Istnieją miliony możliwości zrobienia budyniu jaglanego lub kremu owsiankowego, nie mówiąc już o gryczance. Można robić nocne wersje tych śniadań, moczyć kilka godzin wcześniej, blendować, miksować, rozdrabniać. Mnie z rana najbardziej zależy na czasie, dlatego zrezygnowałam z powyższych form przygotowywania moich, nazwijmy to, budyniów. Chociaż nocną gryczankę mocno propsuję.

Procedury - receptury - za łatwe, bo na oko 

Przy gryczance i kremie owsiankowym procedura jest taka sama, czyli podgrzewamy mleko w garnku, dodajemy zmielony pyłek i intesywnie mieszamy trzepaczką do zgęstnienia. Na tym etapie sami dopasowujemy konsystencję do naszych upodobań. Ja zazwyczaj jem tak, żeby łyżka w mojej misce stała, choć zdaję sobie sprawę, że do końca estetyczne i fotogeniczne to nie jest :D 

Przy budyniu z mielonej kaszy jaglanej jest już jeden haczyk. Jaglana goryczka. Jeśli gotujemy kaszę w tradycyjnej postaci - kuleczkowej, wcześniej ją prażymy lub kilkakrotnie sparzamy. Jeśli mamy do czynienia z jaglanym pyłkiem ta druga opcja z miejsca odpada. Zostaje prażenie. Wsypujemy trzy konkretne łyżki zmielonej kaszy do garnka i mieszając podprażamy - oczywiście uważamy, żeby nie zbrązowiała. Mieszajmy i podgrzewajmy nasz pył kilka minut, do uzyskania przyjemnego orzechowego aromatu. Po tym czasie dolewamy szklankę mleka, lub mleka z wodą. Intensywnie mieszamy, tak żeby uniknąć grudek. I tutaj znowu jak przy owsiankowym kremie i gryczance - sami decydujemy, dodając odpowiednią ilość mleka, o konsystencji naszego śniadania. 

Na etapie mieszania w garnku już gotowej ciapajki, możemy dorzucić do niej różne dodatki - czego dusza zapragnie. Jeśli zaglądacie na Insta, tam pojawił się fioletowy budyń jaglany. Swój kolor zawdzięczał mrożonym jagodom, które na skutek ciepła rozpadły się w garnku i połączyły jednolicie z jaglanką. 









Obok zostawiam Wam krótką ściągawkę, z produktami, których możemy użyć.
Mam nadzieję, że znajdziecie w dzisiejszym wpisie choć odrobinę inspiracji. Bo to co czeka na nas w ciągu dnia zależy od tego, jak go rozpoczniemy. A jeśli śniadanie ma od rana poprawić nam humor i dać energię na kolejne godziny, to dlaczego nie zacząć dnia od miseczki gorącego słodkiego i zdrowego kremu z owocami?




Pozbawiłam ten wpis "konkretnych" przepisów i proporcji, z tego względu, że każdy budyń może być oryginalny i jedyny w swoim rodzaju, dzięki dodatkom, których użyjemy. 


A jakie są Wasz ulubione jesienno-zimowe śniadania? Z chęcią podglądnę i zainspiruję się - Shirley również, Waszymi przepisami i pomysłami.

Pozdrawiam serdecznie,
miłej niedzieli! 


Ania

10 komentarzy:

  1. Zadam jedno, proste pytanie, skąd wiesz, że mój kaloryfer się zapowietrzył i szukam specjalisty, który przywróci mi ciepło w pokoju, w którym spędzam 90% czasu?! ;) Propozycje wyglądają naprawdę dobrze, ale mam jakiś opór przed zjedzeniem czegoś, co kojarzy mi się z papką. Ok, budyń z torebki uwielbiam, szczególnie czekoladowy, ale mielenie czegoś na pył...jak już kupię sobie młynek do kawy, to zobowiązuję się spróbować, powoli układam sobie zrównoważoną dietę...tylko bez bananów, do nich nawet najstarsze wiedźmy nie potrafią mnie przekonać!

    Życzę Ci magicznego dnia,
    Kobieta Czarująca
    http://kobieta-czarujaca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? :) To taki najczarniejszy scenariusz, który również ogarniałyśmy w mieszkaniu :)
      Co do papek, ja również podchodziłam do nich z dystansem, tak jak do zup kremów, nie jadam ich za często. W przeciwieństwie do tych śniadań. Pewnie dlatego, że są podobne do budyniu, który uwielbiam :O
      Jeśli też lubisz, a chciałabyś poeksperymentować bardziej "konwencjonalnie" niż mielenie kaszy, polecam budyń z mąki ryżowej - mniam :)
      Ja mam okresy, że z bananami się kochamy, albo nie lubimy. Teraz blizej mi do pierwszego. Natomiast moja mama, mogłaby ich zjeść każdą ilość :D

      Usuń
  2. Czyli "twarde" kasze mielisz na pył i wtedy je rozpuszczasz, tak?
    Ja próbowałam ugotować kaszę i zblendować (taki był przepis), i z gryczaną nie wyszło ;)
    Twój sposób wypróbuję następnym razem, zdecydowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko nie próbowałam z kaszą owsianą i takimi naprawdę twardymi typu pęczak, gruba jęczmienna itp., w obawie o młynek, ale i przez to, ze "nie czuję" ich na śniadanie :D
      Mielę na taki pyłek i później dodaję do mleka albo na odwrót, i intensywnie mieszam trzepaczką :) tylko z jaglaną jest ten jednen wyjątek prażenia :)
      Co do blendowania, też kiedyś próbowałam i nie było takiego efektu jak przy pyłku. Wydaje mi się, że problemem może być gotowanie. Ja robię też gryczankę bez gotowania "nocną" -> zalewam surową opłukaną białą kaszę gryczaną wodą, rano odcedzam na sitku, przekładam do blendera i blenduję z ciepłym mlekiem i bananem. Wtedy wychodzi jak ta z pyłku. :) Daj znać czy się udało:)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. U mnie w okresie jesienno-zimowym wygrywają bezapelacyjnie :D A co do Twoich, masz jakieś ulubione? :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. To dla mnie komplement :) Ale też znam to uczucie, często przed snem czytam i oglądam przepisy, a później zastanawiam się czemu burczy mi w brzuchu :D

      Usuń
  5. Ojeja jak to wszystko smakowicie wygląda :D

    OdpowiedzUsuń

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...