wtorek, 8 listopada 2016

CALZONE po polsku raz !

Cześć!

Czy Wy też czujecie zbliżającą się wielkimi krokami zimę? Czy tylko ja mam wrażenie jakby była tuż tuż?
Dzisiaj wracając po południu z zajęć i przy tym niesamowicie marznąc uświadomiłam sobie, że chyba już czas wyjąć czapkę i rękawiczki. A rękawiczki to już koniecznie, bo ich nienoszenie w moim przypadku kończy się brzydkimi, popękanymi i piekącymi przy myciu dłońmi.

Poza tym zaczął się już czas, kiedy najprzyjemniej jest po prostu wrócić do mieszkania, owinąć w koc i zacząć popijać gorącą herbatę, mierzoną kubkami, garnkami czy nawet wiadrami;) Ale przy takiej pogodzie organizm też ma swoje zachcianki i zaczyna domagać się ciepłego jedzenia. O tej porze wszelkim płatkom z zimnym jogurtem, koktajlom z zimnym mlekiem czy nawet sałatkom jako daniem głównym mówię nie. Tak samo zielonej herbacie, która nawet gdy pijemy ją ciepłą, nie jest teraz wskazana. Najzwyczajniej wychładza organizm.







Przechodząc do meritum, wracając dzisiaj do mieszkania, zamarzyło mi się coś pysznego na obiad, który w końcu, zanim go ugotowałam, stał się kolacją.
Wybór padł na pora, bo w końcu jesień to pora pora;) Pora w postaci nie byle jakiej, bo posłużył mi jako nadzienie do calzone. Zapewne Wam, podobnie jak mi, calzone kojarzy się ze słoneczną Italią i smakami iście śródziemnomorskimi. Biorąc pod uwagę moje nadzienie może lepiej byłoby to nazwać pierogiem drożdżowym, ale calzone brzmi lepiej, tak dumnie. Ja już mogę się pochwalić, że zrobiłam calzone.
Jeśli chcecie za mną powtarzać "zrobiłam calzone" biegnijcie do sklepu po wszystkie składniki i do dzieła:) 

Uwaga: z podanych składników wyszły mi cztery naprawdę spore calzone

Potrzebujemy:

na ciasto:
  • 1/2 kg mąki
  • 25 g drożdży świeżych
  • szklanka ciepłej wody
  • łyżeczka cukru
  • pół łyżeczki soli
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
Do ciepłej wody wkruszamy drożdże i wsypujemy cukier, mieszamy. Dodajemy 2-3 łyżki mąki i mieszamy do gładkiej konsystencji. Zostawiamy rozczyn na kilka minut, żeby zaczął pracować. 
W tym czasie wsypujemy do miski resztę mąki i sól, robimy sobie na środku dołek i kiedy rozczyn będzie już spieniony wlewamy. Ciasto wyrabiamy, gdyby była potrzeba dolewamy więcej wody. Jak zaczyna odchodzić od ręki dolewamy oliwę i ponownie wyrabiamy. Obsypujemy mąką, przykrywamy ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu ( w moim przypadku to blat kuchenny koło czajnika). 
W czasie kiedy ciasto rośnie (jakieś 30- 40 minut) robimy farsz i myjemy naczynia, sprawdzamy pocztę, czytamy gazetę czy co tam jeszcze chcecie innego:) 

na farsz:
  • 1 duży por bez liści
  • marchewka
  • około 200 g sera, ja dodałam mozzarellę - taką kupowaną na wagę a nie z torebki
  • przyprawy do smaku: sól, pieprz, szczypta gałki muszkatałowej i inne na które macie ochotę
  • 2 łyżki oleju do podsmażenia
Na patelni podsmażamy pokrojonego w plasterki pora i startą na tarce marchewkę. Smażymy kilka minut do zmięknięcia warzyw i wydobycia smaku. Na koniec doprawiamy i dodajemy starty na tarce ser.

Ponownie zagniatamy nasze wyrośnięte ciasto. Podobno powinno się uderzyć w nie z całej siły pięścią, żeby je "odgazować". Powiem Wam, że od kiedy o tym przeczytałam bardzo polubiłam ten sposób i już za każdym razem tak robię. Ciasto dzielimy sobie na 4 kulki. Każdą z nich rozpłaszczamy/rozwałkowujemy na kształt koła na blaszcze wyłożonej pergaminem i wysypanej mąką. Nakładamy farsz na połowę, zwijamy i zalepiamy jak pierogi. Wierzch smarujemy roztopionym masłem, oliwą lub jajkiem. Ja posmarowałam oliwą i mam wrażenie że przez to moje calzone się nie zrumieniło. 
Pieczemy w temperaturze 180 stopni około 20 minut, ale sprawdzajcie bo może być gotowe wcześniej.
Wyjmujemy i podajemy, w moim przypadku z zieloną sałatą i herbatą miętową, a nawet w towarzystwie książki:) Też lubicie czytać przy jedzeniu? 





Czy Wy też korzystacie z sezonowości warzyw czy raczej nie ma to dla Was większego znaczenia? Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na pora to podzielcie się w komentarzach, chętnie poczytamy co ugotować z tego warzywa kolejnym razem:)


Pozdrawiam serdecznie, 

Shirley


2 komentarze:

  1. Szkoda że moje umiejętności kucharskie są mocno ograniczone :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zabrzmi banalnie ale... liczą się chęci i dobre podejście do tematu:) Jeśli perspektywa spędzenia w kuchni na gotowaniu więcej niż godzinę Cię nie przeraża to warto spróbować:) Akurat ja zaprzyjaźniłam się z gotowaniem już dawno temu, ale cały czas się uczę jak zrobić coś lepiej, szybciej itd. na wszystko są odpowiednie sposoby:)
      Także życzę Ci owocnego gotowania :)

      Usuń

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...