Znowu te jagody..
Jakiś czas temu myślałam, że to już końcówka jagodowych dobroci w tym roku. Jak się okazuje, myliłam się. Na targach, giełdach, ryneczkach i przy sklepach, jagodowi sprzedawcy wciąż sprzedają granatowe perełki w słoikach. Dlatego nie ma na co czekać i zakupić, a najlepiej samemu zebrać miskę jagód i upiec: pachnące jagodzianki.
Pójdziem na jagódki, wysmarujem bródki
do kosza połowę a resztę na głowę
trochę sobie zjemy, się wysmarujemy
zatańczymy, nowy taniec jagodowy.
Mąkę i mleko podałam Wam w wartościach „około”, bo wiadomo, że co mąka to inna i może w różny sposób chłonąć płyny. Trzeba się zdać na tak zwane oko, za które od niejednego cukiernika pewnie dostałabym wałkiem po głowie. W cukiernictwie proporcje są bardzo ważne. Jednak ja cukiernikiem, a tym bardziej cukierniczką, nie mówiąc o puderniczce, nie jestem, dlatego sypię i leję „na oko”. Zazwyczaj się udaję, zważając na fakt, że na co dzień noszę okulary.
Wracając do jagodzianek, bo przecież one są tu bohaterami, a nie ja...
Do dużej miski przesiewamy mąkę. W drugim naczyniu ukręcamy rozczyn. Żadna tajemna wiedza. Rozcieramy drożdże z łyżką cukru, aż powstanie pasta. Dolewamy ciepłe, ale pod żadnym pozorem nie gorące mleko. Z miski z mąką kradniemy trzy łyżki mąki i dosypujemy do naszego rozczynu. Dokładnie mieszamy, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w miejsce bez przeciągów, aż ożyje- tzn. podwoi/potroi swoją objętość. Zajmie to około kwadrans.
W tym czasie nastawiamy czajnik z wodą, bo będziemy potrzebowali wrzątku. Następnie rozpuszczamy na patelni masło, uważając żeby się nie przypaliło. Zapominamy o nim na chwilę i zabieramy się za cytrynę. Dokładnie ją myjemy i szorujemy, a na końcu sparzamy wrzątkiem. Na drobnej tarce ścieramy żółciutką skórkę. Dorzucamy ją do miski z mąką i mieszamy. Tak samo robimy z cukrem i solą.
Jeśli nie, możemy wziąć jagody w swoje ręce. Myjemy je na sicie, druszlaku, a nawet durszlaku (niepotrzebne skreślić;) i uważnie przebieramy, żeby w bułkach nie było niespodzianek w postaci nieprzewidzianego białka, albo listka. Odstawiamy jagody, żeby obciekły z wody. Dobrze jeżeli też trochę przeschną.
Teraz już na pewno minął kwadrans. Będziemy wyrabiać ciasto. W misce z suchymi składnikami robimy dołek – wlewamy letnie masło, wbijamy jajko i dokładamy wyrośnięty zaczyn. Najpierw wszystko mieszamy łyżką. To jest ten czas kiedy widzimy jak luźne jest ciasto. Jeśli jest zbyt „latające” dosypujemy stopniowo przesianą mąkę. Ugniatamy w dwóch etapach:
1. Najpierw w misce, do momentu kiedy będzie odchodzić od dłoni. Powinno być bardzo elastyczne i gładkie.
2. Następnie wykładamy ciasto na stolnice i wyrabiamy dłońmi ok 10 min. aż bicki się zmęczą :D
Po tym czasie nadajemy ciastu kształt kuli i odkładamy z powrotem do miski. Natłuszczoną odrobiną oleju dłonią, smarujemy wierzch kuli. Przykrywamy miskę ściereczką, którą nakrywaliśmy zaczyn i odstawiamy ciasto w ciepłym miejscu na ok. 1,5 godziny.
W tym czasie możemy posprzątać kuchnie, dom, uciąć sobie drzemkę, wypić dwie kawy i zrobić obiad na kolejny dzień.
Ok. 10 min. przed kształtowaniem bułek, zasypujemy jagody cukrem i dodajemy solidną łyżkę budyniu śmietankowego. Mieszamy jagody, żeby równo się pokryły.
Wyrzucamy wyrośnięte i nabąbelkowane ciasto na stolnicę. Zagniatamy dwa razy, kształtujemy z niego wałek i dzielimy na ok. 15 części. Z każdej robimy placek. Układamy dłoń w łódkę i do wkłębienia nakaładamy tyle farszu, żeby łatwo było skleić nasze jagodzianki. Robimy to na kszałt lepienia pierogów, z tym, że później ostrożnie nadajemy bułkom owalny kształt i na papierze do pieczenia, czy silikonowej macie kładziemy zlepieniem do dołu.
Staramy się sklejać bułki tak, żeby sok z jagód nie wypłynął. Mnie się to zdarzyło, ale jagodzianki na pewno nie straciły na smaku. Może troszkę na wyglądzie – od spodu.
Rozkręcamy piekarnik na 170 stopni z termoobiegiem. Gotowe bułki zostawiamy na ok. 15 min, żeby odpoczęły. Po tym czasie wkładamy blachy do nagrzanego piekarnika i pieczemy max. 20 minut.
Przed pieczeniem można jagodzianki posmarować rozmąconym jajkiem lub mlekiem. Ja tego nie zrobiłam, bo najzwyczajniej na świecie skończyły mi się jajca.
Po wyjęciu z piekarnika sypiemy buły cukrem pudrem. Od serca, a co!
Smacznego!
PS. Jeśli zostaną Wam jagody, zesmażcie je na patelni i przełóżcie do kubeczka - pyszny dodatek do jogurtu, wafla i jaglanki gwarantowany :)
A Wy lubicie i robicie w domu drożdżówki? Ja mam plan na chałkę, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Pozdrawiam jagodowo,
Ania
Ania
Ojj wyglądają smakowicie, teraz to będzie mój kolejny kuchenny cel po serniku jagodowym na zimno, za który pewnie dzisiaj w końcu się zabiorę. ;)
OdpowiedzUsuńSernik - najlepszy na świecie w każdej odsłonie, choć w jagodowej jeszcze nie jadłam. A chciaaałabym bardzo - mam nadzieję, że ujawnisz przepis na blogu :)
UsuńZrobiłaś mi smaka po raz drugi! Pyszności!
OdpowiedzUsuńSuuper :D mam nadzieję, że tych smaków jeszcze trochę się tutaj pojawi, dlatego polecam się :) A jak będziesz w Krakowie, daj znać wcześniej, a coś się #wkuchni upichci :D zwłasza, że dostałam mikser na imieniny, który zabieram do mieszkania - będzie co robić :D
Usuńjadłabym!!
OdpowiedzUsuńJa zjadłam trzy ciepłe na raz :D
UsuńPolecam bo są naprawdę dobre, a najważniejsze, że domowe i upieczone z sercem :)