poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Niedziela dla włosów: Z domową maską DIY w roli głównej

Weź jogurt, miód, olej i dodatki…




Wbrew pozorom to wcale nie przepis na dressing do sałatki. Choć konsystencją nieco go przypomina. To receptura na naturalną maskę na włosy i skórę głowy. Część składników bez problemu znajdziecie #wkuchni. Wystarczy przegrzebać szafki i zaglądnąć do lodówki.

Przez ostatnie miesiące nieco zaniedbałam włosowe sprawy, nie mówiąc już o naturalnej pielęgnacji. Albo chociaż o takiej, która byłaby odrobinę do niej zbliżona. Drogeryjne odżywki leciały jedna po drugiej. Pomagał im Kallos Omega, o którym pisałam już nie jeden raz. Zużywam go jako pierwsze O w metodzie OMO, zdarza się, że służy mi także jako drugie. 

We wczorajszej niedzieli Omega posłużyła mi jako zagęstnik mojego dressingu. Po dołożeniu jej do miseczki, mikstura nabrała gładkiej i jedwabistej konsystencji. Mimo, że gęstość pozostawiała wiele do życzenia i nie przypominała budyniu – a takie maski lubię najbardziej – nie spływała z włosów. Oczywiście mogłabym ją zagęścić mąką ziemniaczaną – ale od ostatniej niedzieli po prostu zapomniałam ją kupić. Nie chciałam się wspomagać budyniem, albo dołożeniem kolejnej porcji Kallosa, bo to mijałoby się z celem tej niedzieli ---> pielęgnacją możliwie jak najbardziej naturalną. 



W miseczce wylądowały: 

  • pół kubeczka jogurtu naturalnego 
  • duża łyżka miodu
  • sok z ćwiartki cytryny
  • naturalny eteryczny olejek cytrynowy
  • kapsułka witaminy A+E
  • pół łyżeczki oleju rycynowego
  • 5 słusznych kropel nafty kosmetycznej
  • kilka kropel płynu odżywczego Kulpol
  • duża łyżka maski Kallos Omega

A teraz – dlaczego tak dużo? 

Jogurt
nawilża i odżywia – zawiera tłuszcz, proteinki i przede wszystkim kwas mlekowy = będzie delikatnie zakwaszał włosy – co jest działaniem bardzo pożądanym, poza tym jogurt akurat u mnie, zawsze świetnie sprawdzał się na końcówki

Cytryna – stosowana systematycznie podobno może rozjaśnić włosy, dodatkowo odświeża oraz ułatwia walkę ze swędzącą skórą głowy i łupieżem, jednym słowem – koi skalp i domyka łuski włosa



Olejek – dla zapachu :D 

Olej rycynowy – emolient = tłuszczyk - uealstycznia i wzmacnia włosy, stosowany na skalp może przyspieszać porost, jednak nakładany solo na całą długość włosów:
po 1. trudno się zmywa nawet po emulgowaniu go odżywką, po 2. przesusza – dlatego polecam stosować go w mieszankach olejowych lub jako dodatek do masek


Witaminy A+E – rozpuszczają się w tłuszczach, nawilżają i przede wszystkim wzmacniają włosy

Nafta kosmetyczna – uelastycznia i nadaje blasku, kiedyś przeczytałam, że może służyć za naturalny silikon, moje włosy są po niej sypkie; dawniej pół godziny przed myciem włosów wcierałam w końcówki mieszankę nafty i oleju dla ochrony najsłabszych partii przed działaniem szamponów z SLS


Miód – nawilża i może delikatnie rozjaśniać – jest typowym domowym humektantem

Płyn odżywczy Kulpol– stosuję od dobrze ponad miesiąca, na początku wcierałam w skórę głowy systematycznie, teraz robię to sporadycznie.
Do maski dodałam żeby jak sama nazwa wskazuje składniki odżywcze wniknęły do włosów – wiem, wcierka ma alkohol, ale pomyślałam, że posłuży jako promotor przejścia innym składnikom, nie tylko z płynu. 



Kallos Omega – jak już pisałam – do zagęszczenia 



Włosy najpierw zmoczyłam, odcisnęłam i nałożyłam na nie słuszną porcję maski, wprasowując rękami. Zwinęłam w koczka ślimaczka, po czym założyłam czepek i głowę nakryłam ręcznikiem. 

Dressingową maskę trzymałam na włosach długo, bo ok. 3 godziny. W tym czasie sprzątałam dom i piekłam jagodzianki(przepis niedługo), przed przyjazdem rodziców. 

Po wyjęciu ostatniej blachy z piekarnika, zmyłam włosy szamponem Love2MIX z chilli i pomarańczą. Nie nakładałam już żadnej odżywki. Włosy podczas spłukiwania były bardzo ciężkie. Kiedyś Wam wspominałam, że lubię to uczucie bo zazwyczaj to dobry znak, że maska się „przyjęła” i włosy się z nią zakolegowały. Tym razem też tak było, choć nie byłam o tym przekonana. 

Dlaczego? 

Podczas wysychania zbiły się w jedną wielką kolonię, świeciły niesamowicie i puszyły tak samo. Pomyślałam, że takie zachowanie oznacza tylko jedno – za ciężka rycyna – spowodowała przeciążenie i niedomycie włosów. Na szczęście wszelkie obawy zniknęły po dosuszeniu włosów suszarką. Musiałam szybko wyjść z domu dlatego zdjęć z wczoraj jest tylko dwa.



Włosy nie zdążyły odpocząć w koczku, ale i tak byłam zadowolona z efektu. Są sypkie, mięsiste i choć na zdjęciach tego nie widać – bardzo błyszczące. Bejbiki odstają i wyglądają jak małe głodne ptaszyska, które wyciągają szyję, żeby jak najszybciej coś chapnąć. 

A tu dzisiejsze zdjęcia:





Żeby nie przedłużać: krótkie podsumowanie długiego wpisu i całej niedzieli: Włosy chyba się najadły. 

A jak Wy dokarmiliście wczoraj swoje włosy? Lubicie naturalne produkty w ich pielęgnacji?


Pozdrawiam Was gorąco,
Ania

9 komentarzy:

  1. Woooooow! Jestem ogromnie zaskoczona efektem ! Włosy wyglądają cudownie! Już zapisalam sobie przepis na taka domowa maseczkę i będę kombinowac. Naprawdę jestem od wrażeniem! Tylko mam pytanie, czy Twoje włosy zawsze tak wyglądają? Czy to jest zdecydowanie zasługa zabiegu pielegnacyjnego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Poczytalam kilka postow, już wiem ze Twoje wlosy wyglądają cudownie. Proszę, jesli możesz, doradz mi coś :))

      Usuń
    2. Dziękuję pięknie, to ja jestem zaskoczona takim komentarzem :) Jeśli chodzi o wygląd włosów, nie zawsze wyglądają cudownie, szczególnie teraz, kiedy bardzo dużo ich wypadło - wcześniej były znacznie gęstsze. Jednak zanim zabrałam się za ich świadomą pilęgnację były miotłą, dlatego i tak jestem zadowolona z efektów, które dotąd osiągnęłam. Kombinowałam przede wszystkim z tym co mam w lodówce, no i oczywiście z kosmetykami. :D Czytałam bardzo dużo blogów i wpadłam we włosomaniaczy szał. Pewnie to znasz?
      Podczytałam u Ciebie również kilka postów, pooglądałam zdjęcia i to co naprawdę przykuwa uwagę to błysk. Używasz fajnych kosmetyków, niektórych nawet nie miałam w rękach, tylko czytałam o nich recenzje. Twoje włoski dostają to co najlepsze. Spróbuj poeksperymentować z tuningowaniem kosmetyków takimi kuchennymi półproduktami. Ja zaczęłam od mąki ziemniaczanej, glutka z siemienia lnianego i gliceryny - do tej pory się z nimi nie rozstaje (wyjątek ta długa przerwa przez ostatnie miesiące). Wiadomo, że na początku efekty mogą być różne, z niektórymi produktami spożywczymi włosy najzwyczajniej się nie polubią. U mnie tak jest z olejem kokosowym :) Ale miód i jogurt uwielbiają - dlatego to na te produkty postawiłam w tej niedzieli dla włosów. Od dawna potrzebowały porządnego nawilżenia i odżywienia - a te dwa produkty są, z odpowiednimi dodatkami, w stanie im to dać :) Z dodatkami wciąż kombinuje i wyznaję jak we wszystkim metodę prób i błędów. Na pewno nie można zrażać się niepowodzeniami, bo one tylko "ugruntowują" naszą wiedzę na temat tego, czego nasze włosy nie lubią, albo co warto spróbować nałożyć w innych wariacjach. Dobrym pomysłem jest zeszycik "co z czym" jako sposób "kontroli" i tego, żeby po prostu nie zapomnieć co nie służy włosom, a co tak. Hmm.. nie wiem dlaczego już go nie prowadzę :O
      Jeśli masz jakieś inne pytania, może bardziej konkretne zapraszam Cię do prywatnego kontaktu - w zakładce Mailofon - znajdziesz do mnie maila :)
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za odpowiedź i rady :*
      Pozdrawiam :))

      Usuń
  2. Ale cudowne... Jestem oszołomiona :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Są boskie! <3
    Narobiłaś mi smaka na domową miksturę :) Ostatnio zaczęłam znów bawić się w płukanki, więc może odżywki też warto wdrożyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Ukręcaj, ukręcaj i daj znać jak wychodzą, domowe mikstury czasem potrafią zdziałać cuda :) Kurczę zazdroszczę, że robisz płukanki. Mnie można do nich wołami zaciągać i nie zawsze dam się zaciągnąć :D Są dwie, które robię i niestety tylko od święta :P Już z wcierkami jest lepiej, choć też nie za kolorowo :O

      Usuń
  4. Widzę, że nie tylko ja dorzucam kapsułki do domowej roboty maseczek. Włosy wyglądają niesamowicie, zwłaszcza następnego dnia. Efekt WOW. Z pewnością najadły się do syta i są zadowolone. :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...