wtorek, 1 grudnia 2015

Niedziela dla włosów: spirulinowy zamach, ryżowy zachwyt, miodowa piana!


Witamy Was serdecznie!

Przychodzimy do Was w poweekendowych nastrojach. Też tak macie, że początek tygodnia, to czas kiedy poziom chęci do wszelkich aktywności jest bliski zeru? Pozostaje jedynie cieszyć się przyjemnie spędzonym weekendem. Przynajmniej tak było w naszym przypadku, może z wyjątkiem jednego momentu grozyyy, ale o tym za chwilkę;)

Wspólne plany zaczęły się już w sobotę po południu. Wybrałyśmy się na krakowskie MediaTory - galę wręczania studenckich nagród dziennikarskich, ho ho ho:D Była okazja do zrobienia mocniejszego make-upu i pokombinowania czegoś z włosami, założenia na siebie perskiego dywanu...spokojnie - mowa tu jedynie o swetrze Ani w taki piękny wzór :D (Hej! tu Ania: wtrącę się: mój sweterek mam krótko, a już darzę go miłością nieograniczoną i wieczną, mogę mieć takich miliony.  Poza tym, chcę krótko zapowiedzieć, że z racji tego, że post jest podwójny, to to co jest na granatowo, to jakieś moje dopowiedzonka ;))

Wieczorem przeniosłyśmy się do mieszkania, jadłyśmy domowy alzacki Flammkuchen i piłyśmy grzane wino z goździkami, cynamonem, imbirem i pomarańczą, mniam. Dużoo grzanego wina i długie rozmowy w kuchni, a jakże! Coś chyba przy podgrzewaniu wina nie wyszło i alkohol sobie z niego uciekł, taką mamy teorię;)

Mimo ploteczek mniejszych i większych, zaplanowałyśmy NDW już w nocy.


Przed pójściem spać na suchych włosach wylądowały oleje:
  • Shirley - olej konopny
  • Ania - olej ryżowy  (odlewkę dostałam od Shirley.)
W niedzielę rano do akcji wkroczyła SPIRULINA. Ania wygrzebała z szafki niewinnie wyglądający słoiczek z zielonym proszkiem i podstawiła mi go pod nos. To był chyba pierwszy, na szczęście nieudany zamach spirulinowy na mnie (żartuję sobie Anno;)) Nieudany, bo spirulina mnie nie odrzuciła. Ma po prostu zapach pokarmu dla rybek. Nieprzyjemny, ale znajomy zapach.
Nie wiem jak Shirley może on nie przeszkadzać! Chociaż, może ja go po prostu go nie trawię. Nie przepadam za wszystkim co jest związane z rybami i ich pływającym światem - wyjątek stanowią ryby na talerzu: te uwielbiam :D

Maska została przygotowana z :
  • łyżeczki spiruliny
  • łyżeczki Kallosa Color
  • łyżeczki odżywki Isana z limonką i aloesem




Wszystko wylądowało na zmoczonych ciepłą wodą włosach pod czepek i ręcznik na około godzinę. Po tym czasie zielona maska została dokładnie spłukana ciepłą wodą. Włosy na długości zostały zemulgowane Kallosem, a skalp dwukrotnie umyty szamponem Iyves Rocher Volume. To był mój pierwszy raz z tym szamponem i byłam mile zaskoczona tym, jak przyjemnie się pieni. Po myciu jeszcze na chwilę nałożyłam Garniera z AiK. Przy spłukiwaniu czułam już, że coś dobrego się z włosami podziało. W celu zabezpieczenia, na lekko wilgotne już włosy, nałożyłam Joannę z miodem i cytryną, a na końcówki jedwab z Green Pharmacy. Początkowo włosy się spuszyły, ale po niedługim czasie puszek zniknął.

Włosy były mięciutkie, dociążone, wygładzone, ale nie pokręciły się zbytnio. Muszę się chyba przyzwyczaić, że one lokami już być nie chcą, a szkoda:(

  
po rozczesaniu:)





Spirulina spisała się dobrze, ale efektu wow nie było. Jestem pewna, że podobny efekt uzyskać mogę po innych proteinach typu jajko czy banan. Poza tym spirulina sprawiła mi psikusa na twarzy, dlatego muszę napisać: SPIRULINIE MÓWIĘ NIE.



Spirulina miała wieść prym przez całą niedzielę. Przygotowałyśmy też z niej też maseczkę do twarzy złożoną z :

  • łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżeczki spiruliny
Wysmarowałyśmy się obficie zielonym mazidłem, niczym kobiety z jakiegoś odległego plemienia. I w takim plemiennym makijażu stałyśmy na straży, jak to kobiety z osady - przeglądając blogi ;) Minęło pół godziny i musiałyśmy się nieźle namęczyć żeby zmyć zaschnięte już maski.

Czas na moment grozy.
Po zmyciu maski powiedziałam jedynie "Aniu, nie jest dobrze". Kiedy akurat Shirley poszła zmyć maskę, ja usiadłam przed laptopem i oglądałam zdjęcia. Przestraszyłam się kiedy usłyszałam jej strwożony głos. 
Zamiast gładkiej i promiennej cery miałam podrażnione i rumiane policzki. Był czas na przerażenie, śmiechy i ratowanie się lodowatym kompresem oraz kremem i olejkiem. Ufff, po godzinie cera się uspokoiła i nie było już potrzeby ukrywania się pod korektorem i podkładem. Dodam, że moja cera do wrażliwych nie należy i to pierwszy przypadek, że coś ją uczuliło.
Spirulino, dlaczego mi to zrobiłaś?!

A dla mnie spirulina jest jak dobra siostra. Zawsze mam po niej przyjemną, nawilżoną, elastyczną i gładką skórę. Jedyne co mogę powiedzieć: Spirulino, cieszę się, że mi to robisz!
Widać, że nie na każdego może dobrze podziałać. Dlatego ostrzegamy i proponujemy zrobienie wcześniej testu - próby na skórze, najlepiej w mało widocznym miejscu, tak na wszelki wypadek. 

Co do moich włosów, niedziela minęła nadzwyczaj dobrze. Dzisaj po użyciu tego samego zestawu mogę mówić WOW, WOW, WOW! :) Dzięki Shirley za olej i za.. mydełko miodowe, w kórego odlewkę zostałam również wyposażona. 
Nie wiem, czy gładkość, sypkość i elastyczność moich włosów zawdzięczam olejowi ryżowemu, czy mydełku, czy może obu w takim zestawieniu, ale wiem, że oba te kosmetyki zostały zaliczone obok AiK, balsamu na kwiatowym propolisie, oleju musztardowego do moich MUST HAVEów.

Moja mini pielęgnacja:
Wszystko ograniczyło się do zemulgowania oleju połączonymi odżywkami : żółtą z Kauflanda i Joanną "Miód i Cytryna" - obie nie robią nic z moimi włosami. Kiedy je nałożę znikają bez śladu. Dlatego służą mi jako emulgatory i "wypełniacze" do masek z innymi dobrociami :) 
Teraz też, znając ich "właściwości" postanowiłam sprawdzić jak zadziała olej ryżowy i mydełko.
Podczas nakładania oleju, włosy stały się mięciusieńkie, a końcówki wprost wypijały kolejne jego porcje. Po zemulgowaniu włosiska również były miękkie, do czasu..

Do czasu kiedy nałożyłam na nie spienione mydełko, które swoją drogą pieni się cudownie! tak jak sobie wyobrażałam. Miła odmiana od Facelle. Mimo moich zachwytów nad konsystencją i pianą, nagle włosy zrobiły się szorstkie jak po najmocniejszym szamponie - zdzieraczu. Dlatego od ucha w dół nałożyłam jeszcze porcję Garniera AiK. 
Włosy schły. Spuszyły się, co nawet Shirley zauważyła. Ale dla moich włosów to całkiem normalne. Nienormalne są sytuacje kiedy podczas schnięcia w ogóle się nie puszą :D

Dlatego po x-godzinach uczesałam je jeszcze wilgotne i zrobiłyśmy zdjęcia tak, żeby znowu nie zastała nas noc za oknami, a światło było naturalne.
Fotki nie są jakieś super wyraźne bo oczywiście telefonowy aparat nie chce radzić sobie w warunkach szarugi za oknem, ale zawsze mogło być przecież gorzej.  




Zdjęcia z wczoraj, po rozwinięciu koczka :)


Dzisiaj, po użyciu tego samego zestawu jestem zachwycona, włosy są sypkie, a odrosty świeże i uniesione. Co najważniejsze nie plątają się, a rozczesywanie trwa chwilę :) 
Ostatnio moje włosy przeżyły BadHairDay przez ogromne B.  Dlatego dzisiejszy, wczorajszy i niedzielny GoodHairDay napawa mnie radością :) Zobaczymy na jak długo.
O BHD post już niedługo na blogu. Dlatego, jeśli ciekawi Was jak wygląda nie młody Szopen, a Ania, niekoniecznie po koncercie, zapraszam Was serdecznie! :) 

W imieniu swoim i Shirley - serdecznie i ciepło Was pozdrawiamy ! :) 


PS. Jak Wam udała się  niedziela? 



20 komentarzy:

  1. Włosy Was obu są ładne, błyszczące i widać jakie mięciutkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Tak, ta niedziela była nadzwyczaj udana :)

      Usuń
  2. Jakie cudne fale :D czas zakupić spirulinę, bo właśnie też o niej czytałam u Italiany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) też byłam miło zaskoczona, po rozwinięciu koczka :) co do spiruliny, Shirley pewnie będzie odradzać Ci jej zakup, ale ja ze swojej strony polecam ! :)
      Najlepiej jakbyś mogła wcześniej wypróbować odrobinę, wtedy wiedziałabyś czy jest sens wydawać kasę na duże opakowanie :D

      Usuń
  3. Jedne i drugie wyglądają po algach świetnie :) U Shirley podobaja mi się zwłaszcza w nierozczesanej wersji ;) Aniu, uzyskałaś cudny efekt po koczku o.O Ja po nim mam bardzo brzydki bałagan na głowie;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O chyba musimy zrobić małe sprostowanie :) tym razem spirulina wylądowała tylko na włosach Shirley, u mnie była przy okazji chyba przedostatniej NDW :) teraz tylko ograniczyłam się do maski na twarz :)
      Swoją drogą bardzo nam miło, że podobają Ci się obie wersje :D co do fal, też byłam zaskoczona regularnością :) Szczególnie, że ostatnio nie chciały się w ogóle układać :) tak że rozumiem całkowicie co masz na myśli pisząc "bałagan" :D

      Usuń
    2. Bardzo mi miło, szczególnie z powodu tej nierozczesanej wersji;) Także ją lubię i częściej wybieram:)
      A fale Ani też mnie zachwyciły:D aż żałuję że mam za krótkie włosy na robienie koczka..

      Usuń
  4. Oj bardzo ładne te Wasze włosy. Ja się boję spiruliny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo;) Nareszcie ktoś nie jest entuzjastką spiruliny:D Eksperymenty są fajne, ale przecież nie wszystko musimy testować na sobie;) Dla jednego spirulina może się okazać zielonym cudem, w moim przypadku niestety zielonym potworkiem. Polecam podchodzić do niej ostrożnie:)

      Usuń
    2. Ale warto pamiętać, że póki co tylko na jednej twarzy się nie sprawdziła :D włosy żadnej z nas nie ucierpiały, także możesz ostrożnie próbować dodawać jej do maski na włosięta :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Zdjęcie nie oddaje blasku włosów Shirley, naprawdę lśniły imponująco. Jestem prawie pewna, że to zasługa spiruliny, moje też po niej kiedyś bardzo ładnie błyszczały :)

      Usuń
    2. Przyznaję, akurat ten blask przypisuję spirulinie:D

      Usuń
  6. Udana niedziela a włosy wyglądają na zachwycone. Pozdrawiam Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, zdecydowanie była to przyjemna niedziela i dla nas, i dla włosów :) Pozdrawiamy cieplutko! :)

      Usuń
  7. Dziewczyny, plakat świetny!:D
    Włosy pięknie błyszczące... Ale zdradźcie: Nie przeszkadzał Wam zapach? Sporo osób na niego narzeka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie czy z dodatkami dalej było ja czuć?

      Usuń
    2. Dziękujemy :D jak ja nienawidzę zapachu spiruliny solo, tak z dodatkami w ogóle mi nie przeszkadza :) na pewno też nie utrzymuje się na włosach:)

      Usuń
    3. A to w sumie najważniejsze, że się nie utrzymuje:) przez chwilę można znieść. Pamiętam jak się pokusiłam o stosowanie oleju sesa- "pachniałam" potem kadzidłem nawet po myciu włosów tak, że trudno było zasnąć... O tej spirulinie ciągle myślę;)

      Usuń
    4. Sama byłam bardzo zdziwiona, że po wymieszaniu z maską spirulina pachniała jak maska:D ja podobną historię jak Ty mam zawsze z maseczką z drożdży, nakładam przed myciem włosów a zapach i tak się utrzymuje i to dość intensywny ..

      Usuń

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...