wtorek, 19 lipca 2016

Sezon jagodowy trwa - tarta na każdą okazję

Jesteśmy jagódki, czarne jagódki, mieszkamy w lesie zielonym.. oczka mamy czarne, buźki granatowe, a sukienki są zielone i seledynowe...





Kto z nas nie zna słów, albo przynajmniej nie kojarzy melodii tej piosenki dla dzieci. Mnie w przedszkolu towarzyszyła odkąd pamiętam. Przypomniałam sobie o niej ostatnio, a to za sprawą pewnej jagodowej tarty, którą mogliście zobaczyć jakiś czas temu na Insta.

Choć piosenkę znam na pamięć, to na jagodach nigdy nie byłam, o ile mnie pamięć nie myli. A że bywa czasem zwodnicza, to po opublikowaniu tego wpisu, moi rodzice pewnie przypomną mi jak było naprawdę. Las kojarzy mi się z wakacjami nad morzem i jesiennym grzybobraniem, podczas którego w roboczych ciuchach przedzieram się między gałęziami i pajęczymi sieciami rozwieszonymi między kolejnymi drzewami. Pajęczyny w takim lesie, u schyłku lata, wyglądają niczym gęsto tkane firanki rozwieszone w kuchni dziergającej na szydełku kolejne rzędy, wiejskiej gospodyni. 
Ale ten post nie będzie ani o pajęczynach, ani o jesieni, ani o morzu. A tym bardziej o firankach. Minęła połowa lipca i chcąc nie chcąc, niektóre owoce powoli ustępują miejsca innym, a niektóre skończyły się już jakiś czas temu. Żałuję, że nie udało mi się zrobić w tym roku przetworów z truskawek. Jeszcze nadzieja w słodkich czereśniach, na które sezon także się kończy. Zwalniają miejsce swoim kwaśnym siostrom. Kto wie, może z wiśni też uda się coś wyczarować. 

Póki co, jakiś czas temu, korzystając z panującego w domu owocowego dobrobytu w postaci owoców leśnych, postanowiłam, że upiekę najprostsze ciasto, które wyśmienicie sprawdzi się do kawy. Tak też było. Ostatni kawałek skrzętnie ukryła mama, żeby jeszcze w niedzielę pocieszyć się smakiem zatopionych w słodkawo - kwaskowym kremie - czarnych perełek. Każdy owoc zasługuję przecież na odpowiednią oprawe, żeby wyglądął drogocennie. A, że słoik jagód sam w sobie tani nie jest, to ciasto z nimi w roli głównej i z wianuszkiem malutkich bezów, wyglądał jak małe dzieło sztuki.
Szkoda, że wylądowało w brzuchu. :D 

A teraz co by już bardziej nie przedłużać, podaję Wam przepis na tartę, do której z powodzeniem można użyć każdych sezonowych owoców. Z jabłkami też sprawdziła się super. 

Do ciasta potrzebujemy: 

  • ok. 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej (jak najbardziej można dodać zwykłą) 
  • 5 łyżek ksylitolu (cukier - ok) 
  • 4/5 kostki masła
  • 2 żółtka
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli  
Krem: w wersji bardzo szybkiej:                                                                                  
  • dwa śmietankowe budynie  
  • dwie łyżki mąki pszennej                                                              
  • ok. 700 ml mleka                                  
  • dwa żółtka                                                                    
  • skórka otarta z cytryny
  • pół szklanki cukru
W misce mieszamy mąkę, ksylitol, proszek do pieczenia, sól. Do miski ścieramy na tarcę, lub kroimy w małą kostkę zimne masło. Oddzielamy żółtka od białek i te pierwsze dodajemy do przygotowanych wcześniej składników. Szybko zagniatamy zwarte ciasto. Będzie się kruszyło, ale damy radę. Możemy dodać łyżkę wody lub mleka.

Zagniecione ciasto zawijamy w folię i wkadamy do lodówki na ok. 30 min.
W tym czasie przygotowujemy budyń. Procedura najprostsza na świecie. Do miseczki wsypujemy budynie i mąkę. Z 700 ml mleka, które będziemy gotować, odlewamy szklankę. Wlewamy ją do miski z suchymi składnikami, dodajemy dwa żółtka i mieszamy, na koniec, żeby nie było grudek - blendujemy. Jeśli cierpimy na deficyt tego sprzętu, wymieszaną masę z żółtek, mleka, mąki i budyniów przecieramy przez gęste sito. Do podgrzewającego się mleka wsypujemy cukier. Szorujemy i sparzamy cytrynę. Ocieramy z niej skórkę prosto do garnka z mlekiem. Kiedy mleko zacznie wrzeć, zmniejszamy ogień i dolewamy budyniową mieszaninę. Energicznie mieszamy, bo budyń bardzo szybko zgęstnieje. Cały czas mieszając pozwalamy, żeby trochę pobąbelkował i po chwili zdejmujemy garnek z gazu.

W międzyczasie, najlepiej wtedy, kiedy mleko się podgrzewa, rozgrzewamy piekarnik na 180 stopni. Wyjmujemy ciasto z lodówki i wylepiamy nim naszą formę. Jeśli używacie tortownicy jak ja (choć kilka dni temu nareszcie dorobiłam się własnej formy na tartę) wyłóżcie dno i boki papierem do pieczenia. U mnie wylepianie formy  najlepiej wychodzi po uprzednim starciu ciasta na tarce. Wystarczy, że wiórka ciasta spłaszczymy i bez problemu w formie je powałkujemy. Ja używam małego wałka, jednak gładka szklanka lub słoik sprawdzi się równie dobrze (potwierdzone info;). Ciasto nakłuwamy widelcem, przykrywamy papierem do pieczenia i wysypujemy suchą fasolę, żeby się nie odkształciło. Ja już któryś raz pominęłam ten krok i spód tarty upiekł się bez zastrzeżeń.
Formę wkładamy do rozgrzanego piekarnika i podpiekamy ok.15 min. Uważamy, żeby nie zbrązowiał.
W odpowiednim czasie wyjmujemy ciasto i czekamy chwilę aż ostygnie. Wykładamy budyń (jeśli chcemy, zanim to zrobimy możemy posmarować ciasto dżemem lub powidłami).
Przygotowane i przebrane jagody wtapiamy w budyń. Trzeba je trochę "uklepać" żeby się zatopiły. Sypiemy tartę cukrem i ozdabiamy dookoła bezami, z białek które zostały z przygotowania budyniu.
Pieczemy do zbrązowienia się boków tarty i delikatnie zezłocenia się bez. Nie otwieramy w trakcie pieczenia, bo te ostatnie "siądą".

Tutaj podaję jeszcze przepis na beziki:
2 białka
ok. 100 g cukru
łyżeczka soku z cytryny

Białka ubijamy na sztywną pianę. Stopniowo dodajemy cukier. Ubijamy aż masa będzie gładka, gęsta i lśniąca. Wlewamy sok z cytryny i jeszcze chwilę ubijamy.







Smacznego!

A jakie są Wasze ulubione letnie ciasta? Z jakimi owocami zrobilibyście taką tartę? 


Pozdrawiam,
Ania!

2 komentarze:

Jesteśmy wdzięczne za każdy ślad pozostawiony #wkuchni. Chętnie czytamy komentarze i cieszymy się z każdej nawiązanej rozmowy. Dołączajcie, dyskutujcie, dzielcie się własnymi spostrzeżeniami, a my na pewno zawitamy ze swoimi do Was! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...